Praca z danymi: Od chaosu przez olśnienie do ewangelizacji danych.

Ignorowanie danych to jak prowadzenie firmy z zawiązanymi oczami

„Dane to ropa naftowa XXI wieku.” To tylko niektóre z cytatów, które pojawiają się w przestrzeni informacyjnej związanej z danymi. Budzą one strach, ale także nadzieję, że jest jeszcze przestrzeń do poprawy biznesu. Tylko jak to zrobić? Czy szukać nieprawdopodobnie drogich specjalistów, czy próbować samemu? Od czego zacząć? Czy ta inwestycja się zwróci? Kiedy się zwróci?

Wszystko zależy. Jak zwykle zresztą. Od tempa prac nad zrozumieniem oraz jakością posiadanych danych. Najważniejsze jest oczywiście znalezienie zależności między naszymi działaniami a zmiennością danych, które obserwujemy.

Na pewno warto. Na końcu tej drogi zawsze jest ulga i poczucie sprawczości. Błyskawiczne żegnanie się z nietrafionymi pomysłami i dużo więcej czasu na tę część pracy, która daje nam radość. Na końcu tej drogi są też oczywiście bardziej zadowoleni klienci.

Początkowa frustracja

Pierwsze kroki z danymi nie są łatwe, gdyż zderzamy się z ich ogromną ilością, często chaosem i niespójnością. Możemy poczuć się zagubieni i sfrustrowani. To jak pójście do supermarketu, w kraju którego języka nie znamy, w poszukiwaniu śmietanki do kawy. Informacje są poukładane w nowy sposób. Niezgodności danych między systemami, raz brutto, raz netto, te same produkty pod innym SKU. Ceny zmieniane we wtyczkach, a nie systemach sklepowych, różne rynki, różne waluty. Wydaje się, że jest tego dużo i nie da się nad tym zapanować. Ale to tylko chwilowe. Przynajmniej wiemy, co jest do poprawy. Nawet rozpoczęcie porządków poprawi działanie innych systemów korzystających z danych: Waszych kampanii reklamowych, systemów logistycznych, księgowych, CRM-owych.

Nadmiar pomysłów

Po oswojeniu się z danymi, co zajmie około dwóch tygodni i ocenie ich przydatności i jakości zwykle następuje moment, w którym pojawiają się pomysły co z nimi zrobić. Czy poprawiać jakość danych? Czy manipulować budżetem mediowym? Co zrobić z promocjami? Asortymentem? Splitem budżetu? I dziesiątkami innych idei. Zwykle to trochę przytłacza, ale taki jest ostateczny cel pracy z danymi: pomysły! Warto wtedy je zapisać, ustalić priorytety, skupić się na jednym zadaniu na raz. Z czasem, dzięki danym, będziemy mogli realizować, zlecać i kontrolować równolegle wiele zadań.

Pierwsze olśnienia

Nagle, niczym grom z jasnego nieba, przyjdą olśnienia. Odkrywamy „efektory” – zmienne, na które mamy wpływ, by osiągnąć wymarzony cel. To moment, w którym zapala się iskra motywacji. „Przesuńmy budżet na rynek niemiecki”, „Zmniejszmy wydatki na Facebooka”, „Ta grupa produktów w ogóle nie reaguje na promocje”, „Dlaczego tyle wydajemy w weekendy?”, „Przez kupony to się sprzedaje poniżej marży!”, „Reklamujmy to, bo zaczęło rosnąć”, „Nie mamy nowych klientów!”. Zaczynasz obserwować, jak Twoje decyzje wpływają na wyniki, szybko wycofujesz się z tych błędnych, modyfikujesz, zmieniasz, działasz. Nareszcie większość zmiennych i efektów decyzji możesz na bieżąco monitorować.

Dużo „niedasię” i walka z wiatrakami

Jeśli w organizacji i jej otoczeniu każdy korzysta z innych źródeł danych i innej ich wizualizacji, będzie „niedasię” sporo. To nie przestroga, tak będzie. „Nie można wyłączać kampanii, bo się uczą.” „Ta promocja jest za słaba. Klienci tego nie chcą.” „Nie wiemy, czy to są nowi klienci.” „Zmiana w sklepie będzie nas za drogo kosztowała.” Pamiętaj, jeśli zlecasz zadanie, które brzmi: „Chciałbym mieć średnio 120 nowych klientów tygodniowo zamiast 100 jak do tej pory, i mamy na to 3 miesiące”, i jesteś w stanie wskazać licznik, który pokazuje tę zmienną, bardzo ciężko jest z tym dyskutować. Jeśli masz zrealizować jakiś cel, warto wiedzieć, na jakim etapie w realizacji celu jesteś. Taki sposób definiowania zadań ostatecznie przyniesie ulgę wszystkim w zespole.

Pogrzeb nietrafionych idei

Dane pozwalają nam na wczesnym etapie rozpoznać błędy i zrezygnować z nietrafionych koncepcji. Także własnych. To trudny moment, by przyznać się do porażki i zamknąć nierokujące działania. Gwarantujemy, że docenisz ulgę, jaką poczujesz po ciężkiej decyzji. Na pocieszenie dodamy, że często nie był to zły pomysł, tylko nieodpowiedni moment, zbyt mały budżet lub równoległa akcja promocyjna konkurencji. Wycofując się z niego, oszczędziliśmy czas, pieniądze i energię, którą możemy zainwestować w bardziej obiecujące działania.

Ewangelizacja – dzielenie się danymi

Z czasem staniecie się ewangelistami pracy z danymi. To zwykle ostatni etap. Jeśli zarządzacie zespołem, zespół zawsze będzie wiedział, czego oczekujecie. Jeśli jesteście częścią zespołu, znacie wspólny cel. Zorganizowane i dostępne dane to zaoszczędzone dziesiątki godzin czasem żmudnej pracy. Sami zobaczycie, pracując z danymi stajemy się bardziej konkretni, decyzyjni, kreatywni i pomocni. Z takimi osobami wszyscy chcą pracować. Pozbędziecie się z waszych harmonogramów prezentacji o niczym, a pojawi się więcej zadań typu „jak możemy w tym pomóc”.

Pamiętajcie, nie trzeba skończyć stosowanej czy teoretycznej matematyki, by pracować z danymi. Praca z danymi to jak w większości zawodów: pomysłowość, decyzyjność, konsekwencja i umiejętności interpersonalne. Warto choćby spróbować.